ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: 14 października
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007/10/14-padziernika.html
Środa, 24 października 2007. Niedziela. Co można robić w niedzielę w Sydney bez samochodu? Na pomoście z samego rana. Było chłodno ;-). Ale temperatura z każdą chwilą rosła ;-). Jak widać nie tylko nam było ciepło ;-). Ale szłyśmy przecież na North Head! A wszystko po to, by zrobić zdjęcie. panoramy Sydney! I pingwinków, które niestety widziałyśmy tylko metalowe. A po powrocie - czas na lunch! Wymarzona ryba z gazety ;-). A w tym lesie można spotkać takie obrazki. I takie widoki ;-). Blog Anetty i Marka.
ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: 26 października, dzień powrotu do Polski
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007/10/26-padziernika-do-zobaczenia-australio.html
Środa, 24 października 2007. 26 października, dzień powrotu do Polski. Wyjazd. Do zobaczenia Australio! Ten moment musiał kiedyś nastąpić. 4,5 miesiąca minęło, jak jeden dzień. No może góra dwa ;-) I zanim jeszcze opuścimy tę część świata wracając do polskiej rzeczywistości i tych wszystkich, którzy na nas czekają z utęsknieniem (bądź nie ;-) ), chciałybyśmy podzielić się kilkoma przemyśleniami i tym, co tworzy NASZĄ Australię. Tym, co na pewno pozostanie na zawsze w nas. Australia była inna, ale…. Kraj ...
ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: 30 września
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007/10/30-wrzenia.html
Środa, 24 października 2007. Śladami pierwszych europejskich Australijczyków. W niedzielę pojechałyśmy do miejsca, gdzie zaczęła się Australia, a mianowicie, gdzie wylądował kapitan Cook – Botany Bay National Park. Oprócz tego, że przeszłyśmy trasą pierwszych odkrywców, zrobiłyśmy zdjęcia miejsca gdzie zacumował Endavour to miałyśmy szansę przejścia niesamowitymi klifami nad brzegiem oceanu. A z tej wody zrobili pierwszą zupę dla załogi! A statek był taki. Trochę większy, ale tak wyglądał!
ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: października 2007
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007_10_01_archive.html
Środa, 24 października 2007. 26 października, dzień powrotu do Polski. Wyjazd. Do zobaczenia Australio! Ten moment musiał kiedyś nastąpić. 4,5 miesiąca minęło, jak jeden dzień. No może góra dwa ;-) I zanim jeszcze opuścimy tę część świata wracając do polskiej rzeczywistości i tych wszystkich, którzy na nas czekają z utęsknieniem (bądź nie ;-) ), chciałybyśmy podzielić się kilkoma przemyśleniami i tym, co tworzy NASZĄ Australię. Tym, co na pewno pozostanie na zawsze w nas. Australia była inna, ale…. Kraj ...
kosiasz.blogspot.com
MaciejKo w Australii: sierpnia 2011
http://kosiasz.blogspot.com/2011_08_01_archive.html
Niedziela, 28 sierpnia 2011. Modernizacja rowerów i pomidorówka w górach. Ostatnio z Piotrkiem zrobiliśmy kolejne zakupy rowerowe, w czwartek przyleciała paczka z UK i w weekend postanowiliśmy wymienić kilka części w rowerach. W międzyczasie Filip przypomniał, że może nam z tym pomóc i w niedzielę rano zapakowaliśmy się we trójkę z rowerami (dołączyła do nas Marta) do samochodu i pojechaliśmy na Gold Coast. Po odebraniu rowerów od Filipa, pojechaliśmy we trójkę do Tamborine Mountain. W Stones Corner zrob...
ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: 1 października
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007/10/1-padziernika.html
Środa, 24 października 2007. A po drodze znalazłyśmy i takie widoki! A szukać trzeba było w buszu! I już po 10 minutach jechałyśmy do Woi-Woi miejsca uroczych widoków, ścieżki, która przyprawiła nas o stwierdzenie, że Australii w lecie zwiedzać się nie da i pożaru buszu., który okazał się być pożarem w… Kuringai National Park. Grass trees, które do wysiania się potrzebują ognia. I jeden z klasycznych widoków w Kuring-gai. I jeszcze jeden. Ach wzięłoby się żaglówkę! Subskrybuj: Komentarze do posta (Atom).
ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: 31 sierpnia - 2 września
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007/10/31-sierpnia-2-wrzenia.html
Wtorek, 23 października 2007. 31 sierpnia - 2 września. Czas zacząć korzystać z przysługującego urlopu! Pierwszy przystanek: Rainbow Beach. I szok. Z naszej pięknej plaży po sztormie nie zostało nic. Dzisiaj nie mogłybyśmy już zrobić takiej wycieczki, jak dwa tygodnie temu… Jaka szkoda…. No, ale trzeba przedostać się na Fraser! Promem, bo innej drogi nie ma. Nie tylko widokiem, ale i możliwością kąpieli! A droga nie jest łatwa i to nie dlatego, że wyboista. A w drodze powrotnej… zawsze można spotka...
ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: 6 października
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007/10/6-padziernika.html
Środa, 24 października 2007. W stolicy jaskiń ;-). Długo nasiedziałyśmy się w Sydney… Dlatego przyszedł czas wybrać się do Canberry – prawdziwej australijskiej stolicy. System władzy w Australii podobny jest jednak do tego, który chcielibyśmy mieć w Polsce – tzn. rząd centralny decyduje jedynie w najbardziej fundamentalnych sprawach, a parlament zbudowany jest na wzór brytyjski. Mowa jednak zdecydowanie nie o budynku! Jeden z widoków na naszej trasie ;-). I w jaskiniach ;-). Nadal w jaskiniach ;-).
ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: 21 października
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007/10/21-padziernika.html
Środa, 24 października 2007. No tak… Pierwszym pytaniem, które zadaje się osobie wracającej z Sydney jest – widziałeś operę? Oczywiście – pytanie o Park Olimpijski. Dlatego jeszcze przed wyjazdem postanowiłyśmy zawalczyć o miejsce na podium…. Najważniejszym punktem programu wycieczki do wioski olimpijskiej powinna być wizyta na stadionie olimpijskim! Stadion zbudowano w trzy lata i… nie wykorzystano całego zaplanowanego budżetu ;-). A oto i stadion! I my w rolach głównych ;-). Blog Anetty i Marka.
ourbrisbane.blogspot.com
Drugi Koniec Świata: 19 października
http://ourbrisbane.blogspot.com/2007/10/19-padziernika.html
Środa, 24 października 2007. Tak… W końcu! Wiele można by napisać, ale może tym razem tylko zdjęcia. Niech one opowiedzą tę historię…. Z widokiem na plażę, na której odbywają się Mistrzostwa Świata Surferów! I widok z Great Ocean Road przez.moje okulary ;-). I to, po co jedzie się ten kawał drogi. Widok z Teddy's lookout. I przedstawiciele lokalnej fauny tuż nad głową ;-). A po drodze do największych atrakcji. Znowu Nowa Zelandia ;-). Dwunastu apostołów (wszystkich niestety nie widać). Blog Anetty i Marka.